niedziela, 12 stycznia 2014

[ 2 ]



Rozdział 2

Po tych słowach Dumbledore opuścił ich celę. Draco spuścił wzrok i w milczeniu wpatrywał się w kamienną posadzkę. Był wściekły.
On, generał i strateg Voldemorta został schwytany przez Zakon. Był na ich łasce. Na łasce takiego Pottera, Weasleya i Granger…
Usiadł zamyślony na łóżku stojącym w jego celi i ukrył twarz w dłoniach. Siedział w milczeniu, uparcie ignorując próby nawiązania rozmowy z nim przez Blaisa.
Nie wiedział, że właśnie w tym samym czasie toczy się dyskusja o tym, co zrobić z nim i z Blaisem…
***
-- A może by tak użyć Veritaserum? – podsunęła Hermiona, nie wierzyła, że żaden z członków Zakonu jeszcze na to nie wpadł. Eliksir prawdy był w tym przypadku najłatwiejszym i najrozsądniejszym wyjściem.
-- Myśleliśmy nad tym, Hermiono – powiedział niemrawo Lupin, od jakiegoś czasu grzebiąc w ziemniaczanym purre pani Weasley
-- Nawet już to wypróbowaliśmy… - dorzucił Syriusz. Mimo tego, że nieuchronnie zbliżał się do czterdziestki wciąż był bardziej żywiołowy od dużo młodszych od siebie Feniksów
-- Tyle, że… na nich Veritaserum nie działa – dokończył Harry. Wyglądał na szczerze zmartwionego – Podejrzewamy, że Voldemort wynalazł jakieś antidotum, coś co opiera się nawet sile Veritaserum. W każdym bądź razie, dopóki sami nie będą chcieli, nic nam nie zdradzą – Hermiona zamarła z szeroko otwartymi oczami. Jeśli to prawda, to może być naprawdę nieciekawie
-- To okropnie… - jęknęła, wykręcając nerwowo palce – A co wobec tego zrobimy z więźniami?  A swoją drogą, kim oni są? – spytała. Wczoraj wieczorem, gdy schwytano dwóch Śmierciożerców była w Ministerstwie, w przebraniu na nocnej zmianie . Gdzieś tak po północy dostała wiadomość od Ginny, że w czasie jednej z akcji Ron został ranny, Lupin cudem uniknął śmierci, a Syriusz oberwał porządnie Sectumspemprą, ale ostatecznie misja cudem się powiodła i schwytali dwoje sług Voldemorta. Nie wspomniała tylko, kim oni są…
-- Ty i Ginny macie najlżejsze obowiązki, więc uznaliśmy, że… wy będziecie ich mieć na oku – zasugerował delikatnie Harry. Hermiona i Ginny spojrzały na niego morderczym wzrokiem
-- Sugerujecie więc, że codzienny wyprawy do ministerstwa, ważenie eliksirów i planowanie wam misji jest nic nie warte? – zapytała zimno panna Granger. Ginny natychmiast się do niej przyłączyła
-- My też mamy dużo na głowie, myślicie, że kto dba o to, by wasze miotły były zdatne do użycia? Kto pilnuje byście codziennie jedli obfite posiłki? – zawołała oburzona
-- Może Fleur mogłaby ich przypilnować? – zasugerowała delikatnie Hermiona. Fakt faktem, że Fleur, ze względu na to, że była w ciąży miała najmniej obowiązków. Tylko pomagała w kuchni i pilnowała względnego porządku.
-- Fleur jest w ciąży. – zaoponował Bill, Fleur nie zgodziła się ze zdaniem męża
-- To dopiero pierwszy miesiąc, Bill. W sumie moglabim przez jakiś czas podjąć tego zadania. – powiedziała ugodowo blondynka, patrząc na swój jeszcze nie zaokrąglony brzuch
-- A może Pansy? – zapytał Ron, patrząc na siedzącą obok Wybrańca czarnowłosą narzeczoną Harry’ego – W końcu zna dobrze ichobu, przecież przyjaźnili się…
-- Nie. – jęknęła Pansy – Proszę, nie! Oni mnie nienawidzą za to, że ich opuściłam, to nie jest dobry pomysł…
-- Pansy nie może ich pilnować, bo mogą wykorzystać fakt, że czuje wobec nich wyrzuty sumienia… - powiedział twardo Potter, choć było widać, że nie chodzi tylko o wyrzuty sumienia Pansy. Odkąd cztery lata temu Harry uratował jej od pewnej śmierci z rąk smoka, oboje zaczęli odnosić się do siebie przyjaźniej. A w końcu przyjaźń przerodziła się w… miłość. I tak o to od roku Pansy jest oficjalnie narzeczoną Harry’ego.
-- Uważam, Hermiono, że ty i Ginny najlepiej sobie poradzicie. Marie jest bardzo roztargniona, Nathaniel jest jednym z naszych najlepszych ludzi i ma sporo misji, a Dilayla… wiecie jaka jest Dilayla – wywrócił oczami Syriusz. Dilayla McCortney była znana ze swej niestałości  w uczuciach co do mężczyzn. Cudem było, gdy spotykała się z jakimś dłużej niż tydzień. Poza tym, gdy tylko wyczuwała jakiegoś dojrzałego mężczyznę, automatycznie zaczynała z nim flirtować. – Nie powierzyłbym jej opieki nad niczym co jest płci męskiej – mruknął pod nosem, ale Molly Weasley i tak to dosłyszała.
-- Syriuszu! – syknęła z jawną dezaprobatą. Jej pucułowate policzki lekko się zaróżowiły
-- Ale kiedy to prawda! – bronił się czarnowłosy mężczyzna, ale Molly powtórzyła uparcie
-- Syriuszu! Pohamuj się i swoje komentarze! Nie jesteś już nastolatkiem z niewyparzoną gębą, ale tak nadal się zachowujesz… - pokręciła głową, a Syriusz, kiedy Molly odwróciła głowę skrzywił się i zaczął ją przedrzeźniać...
-- No dobrze, więc powiedzmy, że nie powierzyłbym Dilayli pod opiekę żadnego żywego stworzenia – powiedział z naciskiem, patrząc nieco obrażony na Molly – Lepiej?
-- Lepiej. – pokiwała głową Molly, ponieważ i ona cicho zgadzała się z opinią mężczyzny
-- A wy dacie im radę… Zresztą, Hermiono, i tak nie będziesz mogła wyruszać do Ministerstwa, bo zamierzają wprowadzić czytniki Czystej Krwi - dokończył Black. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
-- No dobrze… - jęknęły zgodnie byłe Gryfonki. Nie dość, że utknęły w domu, to jeszcze dostało im się najgorsze zadanie
Przy stole zapanowała ogólna wrzawa. Każdy był zadowolony, że nie przybyło im dodatkowego obowiązku, tylko Hermiona i Ginny siedziały ze skwaszonymi minami. Niańczenie Śmierciożerców w czasie wojny nie widniało na liście ich marzeń…
-- A powiecie chociaż, kim są ci dwaj Śmierciożercy? Może ich znamy. – zasugerowała Hermiona
-- Oczywiście, że ich znacie… - powiedziała łagodnie Nimfadora, odzywając się po raz pierwszy na tym zebraniu. Jej włosy były tym razem długie do ramion i wściekle… czerwone, ale jak zwykle wyglądała bardzo ładnie
-- Nawet byliście z nimi na jednym roczniku – dodała z promiennym uśmiechem wili Fleur, Hermiona poczuła, jak jej żołądek mimowolnie skurcza się. Ton i miny wszystkich mówiły jej, że niespecjalnie ucieszy się z nieogłoszonej jeszcze nowiny.
-- Ginny, tobie zostanie powierzona piecza nad Blaise’em Zabini, a tobie Hermiono – zaczął Remus, który nagle znalazł coś bardzo interesującego w serwetce…
-- Ty zajmiesz się Draco Malfoyem… - dokończył Syriusz klaszcząc rękoma, a Hermiona poczuł jak jej serce na chwilę zamiera…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie po długiej przerwie. Rozdział jest, ale krótki, zaledwie dwustronicowy. Właściwa akcja dopiero się rozpoczyna.
Rozdział na moim drugim blogu Dramione - Czy czujesz miłość tej nocy... pojawi się niebawem, za dzień, może dwa.



~


ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA MOJEGO DRUGIEGO BLOGA Dramione- czy czujesz miłość tej nocy

poniedziałek, 2 grudnia 2013

[ 1 ]



Rozdział I


Draco Malfoy wreszcie otworzył oczy i zamrugał kilkakrotnie, usiłując w ciemnym, tylko lekko oświetlonym pomieszczeniu skupić wzrok. Nie było to łatwe, bo jedynym źródłem światła była stojąca naprzeciwko niego lampa. Podniósł się z trudem z twardego łóżka polowego, stojącego przy kamiennej ścianie. Odruchowo sięgnął po różdżkę do specjalnej kieszeni z boku spodni, ale okazało się, że jego głogowej różdżki tam nie ma. Wyprostował się gwałtownie i zerwał na równe nogi. Poczuł przy tym tak silny ból nogi, że tylko siłą woli powstrzymał się by nie upaść. Spojrzał na bolącą nogę i ze zdziwieniem zauważył, że została profesjonalnie opatrzona, a jego ręka również była obandażowana. Spojrzał ze zmarszczonymi brwiami naprzód. Nie znajdował się w pokoju.
Znajdował się w… celi…
***
Hermiona prawie wbiegła do kwatery głównej. Gdzieś tak w połowie drogi do domu eliksir wieloskokowy, dzięki któremu mogła przyjąć postać pracownicy Ministerstwa, zaczął przestawać działać. Gdyby jakiś Śmierciożerca, lub zwolennik Voldemorta ją rozpoznał byłoby kiepsko.
 Bo od kilku lat Hermiona i jej przyjaciele znajdowali się w czołowych listach gończych rozsyłanych po całym kraju.
Ledwie zdążyła złożyć parasolkę i odłożyć różdżkę usłyszała charakterystyczne kroki Ginny i Fleur.
-- Hermiono! – zawołała z oddali Ginny podbiegając do niej razem z piękną blondynką; Fleur – Wszyscy na ciebie czekają w jadalni. – oznajmiła. Kasztanowłosa Gryfonka skrzywiła się lekko. Była zmęczona, a teraz czekała ją jeszcze debata, w związku ze schwytanymi wczoraj Śmierciożercami…
***
Draco podszedł powoli do krat celi i wyjrzał za nie, sprawdzając, czy oprócz niego w pomieszczeniu jest ktoś jeszcze. W rogu pokoju, za kratami stał mały fotel, a obok niego ława, na której stał mały kubek i sterta jakiś papierów.
Złapał rękoma krat celi, w której był uwięziony. Usłyszał lekki i syk i krata poraziła go lekko prądem. Zmarszczył brwi i odsunął ręke.
Nie…
Nie mógł się znajdować w więzieniu Śmierciożerców, bo;
- po pierwsze był wysoko postawionym generałem w ich szeregach. Nawet gdyby coś przewinął Czarny Pan na pewno wolałby osobiście go przesłuchać
- poza tym więzienia w ich kwaterze były ciemniejsze, obszerniejsze i znajdowały się grubo pod murami twierdzy, a w tej tu celi było całkiem ciepło, jasno i trochę ciasno.
- po trzecie; gdyby w więzieniu Śmierciożerców choćby zbliżył się do krat, magiczne pole siłowe odrzuciłoby go na koniec celi i boleśnie, bardzo boleśnie by go zraniło, o ile by go nie zabiło
- po czwarte, gdyby był więźniem Śmierciożerców, na pewno by go nie opatrzyli, a już na pewno nie tak starannie i fachowo jak tu…
A więc gdzie mógł być? Jaki idiota opatrywałby swojego wroga i dawał im w miarę porządne miejsce więzienia?
Oczywiście, że ci kretyni z Zakonu Feniksa…
Jego rozmyślania przerwał czyjś jęk. A więc jednak nie był tu sam…
Chwilę potem usłyszał jakiś trzask, jakby ktoś spadł z łóżka. A następstwem tego były przekleństwa, które ktoś wymamrotał tak znanym Draconowi głosem
-- Blaise?  - zapytał cicho, podchodząc powoli do zimnej, murowanej ściany
-- Malfoy? – odpowiedział mu głos zza ściany – To ty?
-- A niby kto!? – zirytował się Draco przeczesując swoje blond włosy dłonią – Słuchaj, tośmy się wpakowali, stary! Przez tą kanalię Notta! To ten pierdolony tchórz wszystko rozwalił! – klął Malfoy głośno.
-- Zabije sukinsyna! – warczał Blaise groźnie. I on był zbulwersowany tchórzostwem Notta i tym jak ich wystawił do wiatru. Draco nie widział jego twarzy, co było nieco dziwne i trochę nieswoje, ale i tak był pewny, że Blaise zaczął swoim zwyczajem wyłamywać palce u rąk…
-- Ależ chłopcy, po co te wulgaryzmy? – dobiegł ich rozbawiony głos zza krat. Draco zmarszczył brwi. Ten głos…
-- Dumbledore!? – wykrzyknęli równocześnie. Gdy Voldemort zaczął wygrywać wojnę Dumbledore stał się niemal legendą. Czarny Pan podobno nawet proponował mu sojusz, ale Dumbledore się nie zgodził i zaczął przewodzić Magicznej Armii Podziemnej, czyli Zakonowi Feniksa.
-- Witam panie Malfoy, witam panie Zabini – uśmiechnął się profesor podchodząc do ich cel. – Witam was w kwaterze Zakonu Feniksa – powiedział z uśmiechem. – Wybaczcie tę chwilową niedogodność, ale dopiero Zakon ma zdecydować, co z wami zrobić…
-- Że co? – zapytał grobowym głosem Zabini. Uśmiech z jego twarzy natychmiast zniknął. Doskonale wiedział co z jeńcami robili Śmierciożercy; brali ich do niewoli, ale w większości przypadków zabijali. I to nie szybko. Śmierć każdego jeńca trwała bardzo długo. Aż sam z bólu zacznie błagać o śmierć…
-- Zabijecie nas… - bardziej stwierdził, niż zapytał Draco. Zresztą on i tak wolałby Śmierć niż płaszczenie się przed Zakonem…
-- To nie zależy tylko ode mnie – powiedział Dumbledore – jednak zapamiętajcie jedno; my nie jesteśmy Śmierciożercami i wobec każdego, nawet wobec wrogów potrafimy odczuwać empatię… Pobyt tutaj możecie traktować jako wakacje… - stwierdził Dumbledore poważnie
-- Jak to wakacje? – zapytał ostrym tonem blondyn. Od czasu wojny to słowo praktycznie nie istniało w jego słowniku…
-- Tak, panie Malfoy; wakacje. Czyż służba u Voldemorta nie jest trudna? Nie jest ryzykowna? My nie każemy wam zabijać lub czynić coś złego wbrew waszej woli. Nie każemy wam zabijać wasze serca i waszą duszę…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na 2 rozdział :). Komentarzy trochę mało, ale mam nadzieje, że to się zmieni.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Prolog



Prolog


Wszędzie błyskały światła…
Zacisnął usta w kreskę, tak jak robiła to kiedyś na lekcjach McGonagall. Ale on nie robił tego ze zniecierpliwienia. On starał się przeżyć.
Jego przeciwnikiem był Remus Lupin, ten wilkołak, za którego jakiś czas temu wyszła jego kuzynka, Nimfadora. Ale mimo, że Lupin był starszy wygrana i tak przechylała się na jego stronę. W końcu on bez oporów może użyć zaklęcie uśmiercającego, a Lupin, nawet w obliczu śmierci tego nie zrobi. Wiedział to. Zabini również sobie dobrze radził, rozbrajając Weasleya, ale Nott… Nott przegrywał z Syriuszem Blackiem. Bellatriks miała racje, nie powinni wysyłać młokosa na ważną misję. Zresztą ciotka Lestrenge sama chętnie rozprawiłaby się do końca z Syriuszem Blackiem, po tym, jak kilka lat temu dosłownie cudem przeżył walkę z nią.
Tak jest, Lupin leży bezbronny na ziemi. Jeszcze tylko chwila i Draco wypowie uśmiercającego zaklęcie, posyłając na byłego nauczycielka zielony, śmiercionośny promień.
Już unosi różdżkę i mówi;
-- Ava… - zaczyna, ale przerywa mu piskliwy wrzask Notta, podnoszącego się szybko z ziemi i unoszącego różdżkę
-- Wybaczcie chłopaki, nie chcę zginąć – krzyczy do niego i Zabiniego, a oni obracają odruchowo głowę w jego stronę, a Nott… stchórzył… Aportował się stąd. Śmierciożercy wpatrywali się z szokiem w miejsce, w którym jeszcze przed ułamkiem sekundy stał, drobny, niepozorny Theodor. Jednak szybko uświadamiają sobie, że walka nadal trwa, choć oni zostali sami. Ale ta chwila nieuwagi wystarczyła. Draco i Blaise w tym samym czasie padli spetryfikowani na ziemię…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przed wami prolog nowego opowiadania. Dość krótki, ale taki w moim zamyśle był. Rozdział I pojawi się za tydzień, albo jeśli czas dopisze to może nawet i w tym. Dajcie znać co o tym myślicie

Zapowiedź- sprawy organizacyjne

Więc tak, od razu mówię, że ten blog będzie jakby na drugim planie, bo na razie skupiam się na moim pierwszy blogu : Dramione- Czy czujesz miłość tej nocy .
Rozdziały będą dodawane średnio raz na miesiąc.
Do napisania bloga zainspirowało mnie opowiadanie Venetii Noks : Gdy jesteśmy sami, ale moja historia będzie całkiem inna.
Niedługo pojawi się prolog, a po nim rozdział.
I oczywiście zależy mi na komentarzach czytelników- bym wiedziała, czy jest sens prowadzenia tego bloga

Akcja będzie się działa podczas wojny, gdy Feniksy prawie przegrywają. Zobaczycie tu wielu bohaterów, którzy u mnie żyją (min. Syriusz Black), w czasie jednej z misji Śmierciożerców dwóch z nich, w wyniku tchórzostwa innego śmierciożercy, dostaje się pod obserwacje Zakonu...

Serdecznie polecam

Polecam